Fiolka Mistrza

Opis forum


#1 2008-01-26 18:42:13

Aces

Administrator

Zarejestrowany: 2008-01-26
Posty: 14
Punktów :   

Fiolka Mistrza - Rozdział IX

Morthis wzdrygnął się, z zaskoczenia hełm wyśliznął mu się z rąk, padając cicho na ziemię.
-Kobieta? - zapytał nie wierząc własnym oczom. - Co ona tu robi?! - Zwrócił się do wojowników stojących koło niego. Nikt jednak nie miał odwagi, by cokolwiek odpowiedzieć.
-Ahh! To może ty mi wytłumaczysz, co tutaj robisz?! - spojrzał na nią wzrokiem rozjuszonego, dzikiego zwierza.
- Pewnie, tylko nie... nie w ich obecności. - Odpowiedziała słodkim głosem.
-Co?! Ahh, tak. Wy tam, wszyssscy, tak ty też! - wskazał na niskiego, ale szerokiego w barkach mężczyznę stojącego nie daleko. - Idźcie ssstąd, no dalej wynoście się! Wynocha! Przy okazji weźcie to ciało i zakopcie! - Rzuciła Dusza, odprowadzając ich wzrokiem.
Następnie zwróciła swój wzrok ponownie na zwyciężczyni, przyglądając się jej bacznie.
- Co mi masz do powiedzenia...?
- Jestem Nika - rzuciła pewna siebie kobieta, wyciągając ku niemu rękę.
- Co?! Jak śmiesz...!
- O co chodzi? Staram się być miła i uprzejma...
Morthis zerknął z ukosa na jej dłoń, zastanawiając się chwilę.
- Nikt nie nawet nie marzył o dotknięciu mnie, każdy omija mnie z daleka, jednak ty...
- Nika Ewath - Przerwała.
-... Niko Ewath jesteś albo bardzo odważna, albo bardzo głupia... - Dokończył z naciskiem.
Kobieta zerknęła na niego z ukosa, marszcząc brwi.
- Nie jestem głupia... - Mruknęła, wciąż trzymając wyciągniętą dłoń.
Dusza nie mogąc dłużej udawać braku zainteresowania, uścisnęła jej rękę
W tej chwili Nika poczuła ostry, przeszywający ból. Wzdrygnęła się, próbując wyrwać z uścisku.
- Przestań! - Krzyknęła.
- To boli, wiem. - Rzekł bezdusznym głosem Morthis, patrząc się jej prosto w oczy.
- Ale... Sssama tego chciałaś, czyż nie?
- Taak, ale przestaaaań! Wrzasnęła kobieta, padając na kolana.
- Dobrze, ale na przyszłość pamiętaj, nie ufaj nie znanemu! - Zasyczał, gwałtownym ruchem zrywając łączącą ich więź. - Gdy się już otrząśniesz, masz się zjawić w moim namiocie. Będę cię oczekiwał. - Dodał, odwrócił się i odszedł, nie zwracając uwagi na leżącą na ziemi kobietę, przyglądającej się swojej poparzonej dłoni.
Kiedy już zniknął w oddali, zza najbliższego drzewa wyłonił się niski mężczyzna o pulchnej twarzy, oraz długich włosach.
Niepewnym krokiem ruszył w stronę Niki.
- Witaj, byłem świadkiem całego zdarzenia... Pomóc ci? - Zapytał, klękając przed nią. Nie doczekał się jednak odpowiedzi.
- Łee...- Mruknął, chwytając ją za rękę. - On... On jest potworem, jak mógł ci coś takiego zrobić! - Zawołał głosem pełnym złości. - Chodź, trzeba to opatrzyć.
Kobieta jednak nie reagowała na jego słowa. Zdawała się być zdezorientowana.
- Nie możesz tu tak zostać. - Stwierdził nieznajomy, łapiąc się za głowę.
- Musisz zdjąć zbroję, bo w niej trudno będzie ci się poruszać w tym stanie. - Niestety znów mówił jak do ściany.
- Mam nadzieję, że mi wybaczysz... Sam to zrobię.
Parę chwil później, uwolnił leżącą kobietę, od ciężkiej zbroi, chwycił ją w pół i przerzucił sobie przez bark.
Nie ruszył jednak w stronę obozu, w którym ktoś mógłby jej udzielić pomocy, wręcz przeciwnie, począł się oddalać w przeciwnym kierunku.
Nie całą godzinę później, zjawili się przed malutkim, idealnie zamaskowanym domkiem. Z oddali ciężko byłoby go odróżnić od reszty otoczenia, nawet najlepsi wzrokowcy - elfy, miałyby z tym spore problemy.
Mężczyzna pchnął drzwi, które zaskrzypiały leniwie. U progu dobiegł ich zapach suszonych owoców i warzyw. Hałasy które dochodziły z wnętrza, świadczyły o czyjejś obecności.
- Ruff to ty? Czemu wróciłeś tak szybko?
- Delito, zaraz ci wszystko opowiem, ale chodź i mi pomóż.
- Co się stało? - Zapytała kobieta, wyłaniając się zza ściany. Była niska i gruba. Resztki włosów, które jeszcze miała, splotła w kok, dzięki czemu, na pierwszy rzut oka wyglądała jak Muropa*. W ręku trzymała talerz, który wycierała niezbyt czystą ścierką, brudząc go jeszcze bardziej.
Ubrana była w poplamiony, podarty fartuch. Kiedy zauważyła swego męża z nieprzytomną, prawie nagą kobietą, zamarła.
- Nie patrz się tak na mnie, pomóż mi się nią zająć! Przygotuj łóżko, trzeba ją gdzieś położyć!
Gospodyni bez sprzeciwu i zbędnych pytań, ruszyła zrobić to, co nakazał jej mąż. On sam mimo zmęczenia, zarzucił sobie Nikę na plecy i zaniósł ją do pokoju, w którym czekało już przygotowane miejsce do spania.
Delikatnie położył kobietę na w miarę czystej pościeli. Chwycił krzesło stojące niedaleko i usiadł na nim.  Po chwili zjawiła się Delita, ze szklanką herbaty o dziwnym zarówno zapachu jak i smaku.
- Sprawdź czy ma gorączkę - Powiedziała głosem zatroskanej matki.
Ten po dotknięciu jej czoła, aż się skrzywił.
- Nigdy nie widziałem, by ktoś był tak rozpalony.
- Tak myślałam, ty idź rozpal w kominku, ja się nią zajmę...

***

Minął dzień. Gorączka utrzymywała się nadal, lecz nie była już taka silna, jak na samym początku. Nika oprzytomniała i nawet zjadła troszkę obiadu, jaki przygotowała jej gospodyni. Nikt nie dręczył jej żadnymi zbędnymi pytaniami, nie wiedząc jak może zareagować. Także przez następne kilka dni, dziewczyna dochodziła do siebie. Mężczyzna o imieniu Ruff nie był jednak zbyt cierpliwym człowiekiem, w przeszłości mieszkał w mieście Talastad, gdzie był znanym zielarzem, jednak tamtejszy nieprzerwany hałas, oraz wścibscy sąsiedzi, zmusili go do wyprowadzki w dużo bardziej spokojne i odosobnione miejsce. On jednak nie był z tego powodu zły, wręcz przeciwnie, cieszył się. Opuszczając Sancardo kierował się przed siebie, szukając miejsca, w którym mógłby bez przeszkód uprawiać swój ogród, oraz eksperymentować w celu stworzenia jakiegoś nie wynalezionego, acz bardzo przydatnego jeszcze leku. Znudziły go bowiem odwiedziny miejskich strażników, nasłanych przez sąsiadów uskarżających się na "nocne wybuchy"  Wybór padł na to miejsce. Była to idealna lokalizacja, więc tutaj postanowił się wybudować. Znajdowała się na wysokim pagórku, dookoła roztaczały same łąki, gdzieniegdzie tylko rosło parę drzew.
Widok ten był przyjemny i relaksujący dla oczu. Pierwszego dnia postawił prowizoryczny szałas, byleby tylko nie spać pod gołym niebem, a że trwało lato, noce nie były zimne, nie potrzebował niczego więcej. Z czasem jednak, rozpoczął budowę prawdziwego domu. Pomagało mu jego dwóch przyjaciół, którzy nie robili tego dla pieniędzy, lecz z czystej przyjaźni. Pracowali dzień za dniem. Po niespełna miesiącu, przy sprzyjającej pogodzie ukończyli swoje dzieło. Ich własnymi rękoma zbudowali nieduży, lecz solidnie wyglądający domek, w którym spokojnie mogła zamieszkać nieduża rodzina. Mijały miesiące, Ruff już o własnych siłach wybudował sobie małą stajenkę, dla swojego konia, którym przynajmniej raz na tydzień jeździł do miasta po żywność. Tam podczas zakupów poznał Delitę, zaprzyjaźnili się. Okazało się, że oboje są samotni, po pewnym czasie uczucie przerodziło się w miłość, więc pobrali się. Od tamtego czasu mieszkają razem, jego żona zainteresowała się również hodowlą rzadkich roślin. Toteż wpadli na pomysł, by otworzyć wspólnie sklep, w którym mogliby sprzedawać napoje lecznicze, różne maści, lub po prostu przyprawy kuchenne.
Pomysł ten jednak się nie przyjął, ponieważ mało ludziom chciało się jechać taki kawał drogi, by kupić parę rzeczy, z których większość mogli zdobyć na miejscu.
Delicie przyszła na szczęście równie dobra myśl, sprzedawali swoje wyroby w Sancardo tamtejszym zielarzom, robiąc na tym nie najgorszy interes.
- Ruff, Ruff! - Coś szarpnęło go za ramie, przerywając nasuwające się wciąż wspomnienia - Przysnęło ci się.
- Tak, wybacz, już nie jestem taki młody jak dawniej.
- Nie narzekaj, nie jest tak źle - Stwierdziła Delita z uśmiechem na twarzy. Mężczyzna spróbował odwzajemnić uśmiech, ale słabo mu wyszło.
- Zastanowiłeś się już co z nią zrobimy? Nie możemy jej tak dłużej trzymać, nic o niej nie wiedząc. - Oboje zerknęli na zamknięte drzwi do pokoju, w którym jeszcze spała Nika. Ruff chcąc opóźnić swoją odpowiedź, nad którą rozmyślał wiele nocy, podniósł kubek do ust i upił łyk letniej herbaty.
- No więc, masz racje, że nie możemy nic tak o niej nie wiedzieć, dziś pójdziemy razem - Ostatnie słowo wyraźnie zaakcentował. - i z nią porozmawiamy, dopytamy się wszystkiego. Spytamy o jej plany i czy ma zamiar u nas zostać, czy grzecznie podziękuje i odejdzie...
- Ty wiesz... Ja tak bardzo chciałabym mieć ...
- Tak wiem, i obiecuje ci, że jeszcze będziesz ją mieć - przerwał jej w połowie zdania.
Nastała cisza, której nikt nie przerywał, Delita posprzątała ze stołu, pozmywała naczynia i zabrała się do szycia kolejnego swetra, Ruff zaś chwycił za haczki i wyszedł do ogrodu.
Leniwie minęło południe. Odgłosy dochodzące z zamkniętego pokoju świadczyły, że Nika dopiero wstała.
Gospodyni podeszła do okna, wyglądając przez nie i sprawdzając czym zajęty jest jej mąż. W tym momencie zaskrzypiały drzwi i pojawiła się w progu zaspana dziewczyna, której oczy się jeszcze kleiły i włosy były w "lekkim" nieładzie.
- Dzień dooobry - Przywitała się ziewając
- Witaj, jak sie spało? Już szykuje ci śniadanie, poczekaj chwilkę...
- Dziękuję, było nadzwyczaj smaczne - Stwierdziła po skończonym posiłku - teraz chciałabym wam coś powiedzieć, mogłaby pani zawołać męża?
- Dobrze się składa, bo my również chcieliśmy z tobą porozmawiać moje drogie dziecko, poczekaj chwilkę, pójdę po mego starego. - Rzekła żartobliwym tonem.
Nika skrzywiła się, słysząc, że jest "drogim dzieckiem". Usłyszała wołanie gospodyni i po chwili wszyscy razem siedzieli już przy kuchennym stole.
- No to tak... - dziewczyna przerwała ciszę - chciałam wam powiedzieć, że... dziękuję wam za gościnę, lecz na mnie już czas, mam misję do wykonania.
- Misję? Jaką? Dokąd się teraz udajesz?
- Wybaczcie, ale zachowam dla siebie informacje, o tym co zamierzam zrobić.
Nie musicie się o mnie martwić, ale wiedzcie, że jestem wam stokroć wdzięczna za wyciągniętą do mnie pomocną dłoń, niech bogowie mają was w swojej opiece.
- Ale jak to tak? Zostań z nami jeszcze trochę...
- Bardzo bym chciała, lecz naprawdę śpieszno mi trochę, jeśli chcę ich dogonić...- Przerwała, gryząc się w język. Właśnie wyjawiła część swoich zamiarów.
- Dogonić? Kogo? Niko, ty jesteś jeszcze młoda, całe życie przed tobą, nie pakuj się w żadne kłopoty! - Poprosiła załamującym się głosem Delita.
- Proszę wybaczyć, ale wiem co robić, i jak postępować w moim własnym życiu. Także pozwolicie... - Dziewczyna wstała, kłaniając się lekko - pójdę się spakować.
- Ruff zrób coś! Co tak stoisz!
- Co ja mogę na to poradzić? - Spytał gospodarz, rozkładając ręce. Jego żona popatrzyła nań wymownie, jednak nie dała za wygraną.
- Dziecko, nie wygłupiaj się, zostań jeszcze z nami, może wspólnie coś poradzimy!
- Proszę wybaczyć, już postanowiłam, a raz wypowiedzianego zdania nie zmieniam...
- To przynajmniej przyjmij coś ode mnie. - Dodała przyciszonym głosem
- Co takiego? - Zapytała zaciekawiona Nika.
- Chodź za mną. - Poleciła gospodyni. Zostawiając Ruffa, który wrócił bez słowa do swojej pracy, weszły do małego pomieszczenia, przypominającego bardziej schowek na miotły. Delita otworzyła starą drewnianą szafkę, następnie zaglądnęła do środka, najwyraźniej upewniając się, czy to "coś" czego szukała nadal tam było.
Szybkim ruchem chwyciła mały skórzany worek. Rozwiązała supeł i wyciągnęła z niego amulet w kształcie łzy, tylko kilka razy większy. Zrobiony był z...
- Tak, to kryształ górski - oznajmiła gospodyni - tu na nim - wskazała niepotrzebnie palcem, bo trudno byłoby nie zauważyć - znajduje się wyrysowany smok, elfia robota. - Odgarnęła włosy Niki do tyłu i zawiesiła na jej chudej szyi, ów naszyjnik.
- Niech ci przyniesie szczęście, tak jak i mi przyniósł.
- Ja... Nie wiem co powiedzieć... Dziękuje pani!
- Podziękujesz kiedy indziej, chodź trzeba ci zapakować na podróż trochę żywności.
Dzień mijał powoli, słońce leniwie przemieszczało się po nieboskłonie, uparcie nie chcąc zajść za horyzont. Kiedy już to zrobiło, na złość wszystkiemu, ni stąd ni zowąd, na niebie pojawiły się chmury zwiastujące nadchodzący deszcz.
- W małym domku paliły się świeczki, płomień skakał wesoło, świecąc, zdawałoby się, mocniej niż kiedykolwiek.
Po wielu prośbach, Nika została jeszcze na jedną noc, z zamiarem wyruszenia wraz ze wschodem słońca.
Wszyscy troje zdecydowali, że Ruff także wstanie rano i odwiezie dziewczynę do miasta, by stamtąd mogła spokojnie wyruszyć w dalszą drogę.
Nastał poranek, Delita jeszcze spała, gdy pan domu osiodłał konia i zawołał Nikę, oświadczając jej, że są gotowi do drogi. Ruszyli delektując się każdym ciepłym podmuchem wiatru. Chmury, zniknęły tak szybko jak sie pojawiły, pozostawiając miejsce słońcu, które było teraz "panem nieba".
Po dotarciu do Sancardo, Ruff wcisnął dziewczynie woreczek z pieniędzmi.
- Może to nie jest dużo, ale zawsze coś, mamy nadzieje, że nas kiedyś odwiedzisz. Oby jak najszybciej, twoja zbroja będzie na ciebie czekać.
- Dziękuję jeszcze raz za opiekę i za wszystko, gdy będę w okolicy od razu zajadę do was.
- Będzie nam miło znów cię gościć, powodzenia.
- Przyda się. - Stwierdziła Nika, podskoczyła na palcach i ucałowała Ruffa w policzek. - Za waszą dobroć. - Powiedziała i ruszyła w stronę centrum miasta, znikając gospodarzowi z oczu.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.eliteu57.pun.pl www.polish-tactical-team.pun.pl www.miasteczkoggc.pun.pl www.cinders.pun.pl www.teamwielgie.pun.pl